11.12.09

Ulica-oksymoron, czyli gorąca „Chłodna”

Przeczytałam właśnie książkę Igora Piotrowskiego o ulicy Chłodnej. Opisuje on dzieje „Pani Chłodnej”, „gorącej Chłodnej” swego dzieciństwa z melancholią i swego rodzaju bezradnością w reakcji na to, co się stało z tą niezwykłą arterią. A raczej – w reakcji na to, co się nie stało. Chłodna, mimo swej niezwykłej historii jest dziś ulicą martwą, niepomną dawnej świetności, uwięzioną między tym, co było, a nie jest…

Dlaczego Chłodna? Ze względu na porywiste wiatry wiejące z zachodu? Na cień i chłód, które dawały drzewa?

Co takiego działo się na tej ulicy, że tym bardziej boli i kłuje w oczy jej dzisiejsze istnienie całkiem nieobecne? Kiedyś tędy prowadziła droga na wolskie pola elekcyjne, od tej strony zalewały Warszawę wojska Szwedów. W czasach świetności pełniła rolę deptaka robotniczej Woli, szczyciła się cukiernią Sommera na rogu Żelaznej, teatrzykiem rewiowym i trzema kinami. W większości zamieszkana przez polski proletariat, miała ambicje, by nadążać za centrum miasta. W cukierni Sommera spotkać można było robotników w maciejówkach czytających gazety. Mimo swej plebejskości, mnogość sklepów, warsztatów, kamienic dochodowych i fabryk robiła wrażenie na mieszkańcach innych dzielnic, co świetnie widać w „Dziewczętach z Nowolipek” P. Gojawiczyńskiej.

To Chłodną wchodzili do Warszawy Niemcy, a potem jedną trzecią ulicy włączyli do getta, by wreszcie przerzucić nad nią drewniany most dla pieszych. Wtedy to „Bar dla wszystkich” pozostał po stronie aryjskiej, jakby Niemcy chcieli zadać kłam jego nazwie… Co ciekawe, Niemcy przechrzcili Chłodną na Eisgrubbenstrasse – ulicę lodowych kopalni. O ironio, w przeszłości żydowski sprzedawca Mosze Grzywacz handlował tutaj lodem – czy czułby się uhonorowany widząc tę nową nazwę? Chłodna z czasów getta pojawia się u Szpilmana, później Miron Białoszewski będzie o niej pisał w „Pamiętniku z powstania warszawskiego”. Na przestrzeni dziejów jest ulicą, która wzbudza emocje.

Jak pisze Piotrowski, ostateczny wyrok na Chłodnej został wykonany 10 lat po wybuchu wojny, w 1949 roku, kiedy oddano uroczyście do użytku trasę W-Z. Nie przebiega ona przez Chłodną, ulica przestaje być znaczącym szlakiem komunikacyjnym, od roku nie jeżdżą nią już tramwaje… Nadal szeroka, utraciła jednak swoje dawne funkcje.

Dziś trochę życia na ulicę wnosi istnienie klubu „Chłodna 25”. To jednak słabe pocieszenie dla autora, który jest „melancholikiem warszawskim”, który Chłodną chce pamiętać taką, jaką była kiedyś – centrum wydarzeń. Czy Chłodna jest ulicą nieszczęśliwą? To pytanie do wszystkich, którzy znają jej historię. Pytanie niezbyt dziwne, zważywszy na to, że życie w Warszawie wiąże się z ciągłym poczuciem straty, doświadczeniem tego co było, a nie jest. Chłodna, tak jak Warszawa, to jedno wielkie wspomnienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz