25.3.10

Antoni Fałat na warszawskiej Cytadeli

Co ma Antoni Fałat do warszawskiej Cytadeli? Zrazu wydaje się, że zupełnie nic. Cytadelę wybudowali Rosjanie w ramach kary za Powstanie Listopadowe i ku przestrodze krnąbrnym Polakom, którym marzyły się ruchy niepodległościowe. Budowę sfinansowały, chcąc nie chcąc, Bank Polski i kasa miejska, pogarszając tym samym i tak już niekorzystną sytuację ekonomiczną Królestwa Kongresowego. Na terenie dawnego folwarku Fawory i konwiktu Pijarów powstały zabudowania forteczne i baza logistyczna dla Rosjan – miejsce stacjonowania wojska, składu uzbrojenia i amunicji.

Wchodzimy Bramą Powązkowską (zwaną też Żoliborską, dawne Wrota Konstantynowskie). Zdobią ją panoplia, a po obu jej bokach widnieją kordegardy, wartownie. Minąwszy fosę i mur Carnota, idąc już przez samą Bramę, widać po obu stronach otwory strzelnicze, przed strzałami z których trudno byłoby się uchronić. Prawdziwy potrzask... Przed nami jeszcze szlaban, ale zanim go miniemy, najpierw przepustki - jesteśmy na obszarze Dowództwa Wojsk Lądowych RP.

Na terenie Cytadeli kolejne elementy świadczące o jej militarnej roli – dawne kazamaty dla więźniów, murowane działobitnie, francuskie armatki, rosyjskie czołgi. Kto chce zobaczyć czołg z drzewa? – pyta przewodnik. Wszyscy entuzjastycznie wyrażamy ciekawość drewnianego czołgu, a wtedy on mówi: To proszę wejść na drzewo i spojrzeć na czołg z góry… Taki wojskowy żarcik?

Przed nami Góra Szubieniczna – niegdyś stała tu drewniana kaplica z ostatnią spowiedzią. W X Pawilonie, w areszcie siedziały takie postaci jak Piłsudski czy Marian Falski (twórca najpopularniejszego polskiego Elementarza). Na stoku Cytadeli, niegdyś, jak wielu innych, zawisł Traugutt, ten ze starych 20-złotowych banknotów… Wreszcie, mijamy odkryte niedawno fundamenty zabudowań Gwardii Pieszej Koronnej, i kamień węgielny pod przyszłe Muzeum Wojska Polskiego. Muzeum Katyńskie ma zostać utworzone wewnątrz kaponiery.

A przy tym wszystkim, zupełnie znienacka - w budynku dzierżawionym od Wojska Polskiego… Europejska Akademia Sztuk, pierwsza prywatna szkoła sztuk pięknych założona przez Antoniego Fałata!

19.3.10

ŚCIEŻKĄ RYSZARDA KAPUŚCIŃSKIEGO... PRZEZ POLE MOKOTOWSKIE

Czytelnicy Cesarza Reportażu odbyli razem z nim wiele wypraw, podróżując – w rzeczywistości lub tylko w wyobraźni - na inne kontynenty. Tym razem, by wyruszyć w drogę z Mistrzem, nie trzeba ani wsiadać do samolotu ani przenosić się myślą do Afryki czy Ameryki Południowej. Wystarczy wybrać się na warszawskie Pole Mokotowskie.
Zapis spaceru po Polu Mokotowskim ukazał się w „Gazecie Stołecznej” dwa dni po śmierci pisarza w 2007 roku, a obecnie dostępny jest także w formie książki z fotografiami jego autorstwa (Biblioteka Gazety Wyborczej, Warszawa 2009). Ryszard Kapuściński prowadzi nas po parku, który przemierzał codziennie z samego rana, ruszając z ul. Prokuratorskiej.

Opis spaceru obfituje w obserwacje – oto kolejka przed bramą konsulatu brytyjskiego (dziś już nieistniejącego), niekończąca się budowa Biblioteki Narodowej, i pozostałości po kolonii fińskich domków, darze Związku Radzieckiego dla Polski. De facto dar ten był reparacją wojenną rządu fińskiego na rzecz ZSRR po II wojnie światowej. Do dziś jedna z tutejszych uliczek nosi nazwę „Fińska”. Z licznych domków ocalały zaledwie dwa, w tym także ten zamieszkiwany tuż po wojnie przez rodzinę państwa Kapuścińskich. Obecnie domki ogrodzone prostym płotem, przypominają raczej podmiejskie letnisko, aniżeli centrum stolicy.

Tymczasem wokół rozciągają się trzy dzielnice Warszawy: Ochota, Mokotów i Śródmieście, a z pobliskiej al. Niepodległości widać z oddali Pałac Kultury. Ryszard Kapuściński pamięta jeszcze zadrzewianie Pola Mokotowskiego, sadzenie kasztanowców, brzóz i jesionów. Spacer reportera, na poły magiczny, będący w pewnym sensie ucieczką od zgiełku Warszawy, jest zarazem wiernym zapisem otoczenia. Autor „Wojny futbolowej” zwraca uwagę na trawy, rano osrebrzone rosą, i czarnego kundla, który zawsze leży w tym samym miejscu na drodze i obszczekuje przechodniów. Mimo przywiązania do realistycznych szczegółów, jego wędrówka nabiera wymiaru uniwersalnego – jest codzienną chwilą oddalenia od miasta, momentem oddechu. Na Polu Mokotowskim, jak pisze sam reporter, „miasto odsunęło się i znikło, zwolniło swój uścisk, pozwala od siebie odpocząć”.

Już wkrótce przypominać nam będzie o tym Ścieżka Kapuścińskiego, utworzona dla upamiętnienia pisarza. Trasa powstanie dzięki staraniom władz Dzielnicy Ochota, Biblioteki Narodowej, Instytutu Dziennikarstwa UW oraz Fundacji Bęc Zmiana. Patronem konkursu na projekt ścieżki została Pani Alicja Kapuścińska, żona pisarza. Na ścieżkę składać się będzie 15 punktów, odnoszących się do cytatów z twórczości reportera. W dalszym etapie projektu, w odnowionym domku na ul. Leszowej ma powstać kawiarnia gdzie eksponowane będą pamiątki po autorze „Hebanu”. Stąd blisko już także do Biblioteki Narodowej, w której znajdują się jego dzieła zebrane wraz z tłumaczeniami na inne języki.

Odkryj Pole Mokotowskie z Ryszardem Kapuścińskim!

1.3.10

przesuwane kościoły, pałace i rogatki

Temat fascynujący. Jest w Warszawie kilka budynków, które bez większych ceregieli zostały przestawione w inne miejsce, niczym pudełka od zapałek.

Za każdym razem, kiedy przejeżdżam obok Kościoła pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny przy ul. Solidarności, wyobrażam sobie, że jakiś gigant ogromną ręką unosi go wraz z fundamentami i przesuwa o dwadzieścia metrów, by nie tarasował nowo budowanej trasy W-Z. Coś a la Kolos (Goi? ucznia Goi?) górujący nad miastem. Tymczasem nie było tu żadnej historii o Guliwerze i liliputach, ani nawet o czarodziejskiej różdżce. Budynkom po prostu założono wrotki - o przepraszam, znów ponosi mnie wyobraźnia - instalując szyny i kratownice, przesunięto je na rolkach.

Kościoły, rogatki czy pałace, które zaburzały architektoniczny ład i porządek, lub wręcz kolidowały z nowo wytyczonymi ulicami czy założeniami, zostały poddane przymusowemu „wykorzenieniu”.

Wspomniany już Kościół „Przesuwany” (bo znany jest również pod tą nazwą) został po wojnie odbudowany w latach 50-tych. Niedługo jednak stał na swoim miejscu, bo już w 1962 roku przesunięto go o ponad 20 metrów do tyłu. Dr Maria Byczkowska z Politechniki Warszawskiej wspomina, że ważący blisko 7000 ton kościół przesunęło ręcznie kilkanaście osób, przy użyciu czterech wciągarek, szyn kolejowych i rolek. Stało się to w ciągu zaledwie jednej nocy! Jeszcze do niedawna w jezdni zaznaczony był kostką kontur dawnego położenia kościoła.

Niecałe dziesięć lat później na Placu Żelaznej Bramy przesunięto Pałac Lubomirskich, aby zamknął Oś Saską. Po blisko dwóch miesiącach prac przesunięto budowlę o 74 stopnie i zwrócono fasadę w stronę Grobu Nieznanego Żołnierza.

Podobną operację przeprowadzono na Pradze. W latach 60-tych przesunięto zabytkową rogatkę grochowską w związku z poszerzaniem ul. Zamojskiego. W 2001 roku przesunięto też drugą i przestała zaburzać ruch pieszych…

Czasem wyobrażam sobie, że miejski olbrzym płata nam figle, i po przebudzenia okaże się, że Pałac Kultury stoi po drugiej stronie Wisły, a Muzeum Narodowe w Łazienkach...